sobota, 28 stycznia 2012

Tak samo różne

Żebyście nie myśleli, że to blog tylko o książkach, postanowiłam skomętować coś innego. Anime. Nie wierzę, że nikt z was nie oglądał "Bleach'a" czy "Naruto". Gdy byliście dzieciakami, pewnie przed telewizorami czekaliście, aż się zaczną "Czarodziejki z Księżyca". NA PEWNO! Nie chcę mówić o tych anime, ponieważ doskonale je znacie. Chcę wam pokazać jedno, z moich ulubionych.

Anime to nosi nazwe NANA. Jest to opowieść o dwóch dziewczynach, kompletnie od siebie różnych. Jedyne co je łączy, to wiek, imię i to, że w mieście, do którego obie zmierzają mieszka ich miłość. Nana Osaki to dziewczyna po przejściach. Jej matka zostawiła ją pod opieką w pooni za mężczyzną i już nie wróciła. Teraz ma swoją kapelę- "Blast", której jest wokalistką. Gdy basista Black Stone'sów, Ren- chłopak Nany postanawia wyjechać do Tokio, ta nie wie co ma zrobić. W końcu, gdy zdobyło odpowiednią kwotę pięniędzy, postanowiła jechać do Tokio, jednak nie za Renem, a za karierą. W pociągu do stolicy spotyka słodką i niewinną Nane Kamatsu (później Hachi). Hachi po wielu nieudanych związkach, zakochuje się w Shouji'm, który postanawia wyjechać do Tokio na ASP. Hachi, przepełniona miłością, postanawia jechać do niego, tam zamieszkać i ułożyć sobie życie. Los sprawił, że spotkały się ponownie, zamieszkały razem, zaprzyjaźniły,...
Nie chciałabym zdradzać wiele, choć i tak już powiedziałam za dużo, ale jest to genialne anime, które na zawsze zostawiło ślad w moim sercu.
Muzyka towarzysząca fabule jest genialna. Zespół Rena- "Trapnest" również tworzy wspaniałe utwory. Np.:
Reira- wokalistka "Trapnest" w swoich utworach porusza uczuciową strunę. To samo robi Nana w "Blast" jednak w ostrzejszy sposób, który osobiście bardziej aprobuję.

Całe anime bardzo porusza, jednocześnie cholernie śmieszy. Jest pełne uczuć do których my sami nie potrafimy się przyznać.

Nie chciałabym już nic więcej zdradzać, ale tak mnie korci! Sami widzicie, co to ze mną robi!





Zazwyczaj jestem chamska i bezwzględna, ale przy tym... miękne. No coż. Oglądnijcie! 




piątek, 27 stycznia 2012

Pożądna kurtyzana

Mogłabym pisać o mojej chorobie, ponieważ jestem nią lekko rozgoryczona, ale kogo obchodzi moje przeziębienie? Mogłabym pisać ... nawet nie wiem co zaproponować! W każdym razie o czymś napisać powinnam. Nawet jeśli nikt tego nie przeczyta. Tak więc.
Skoro w ostatnim poście pisaliśmy o gejszach, tym razem napiszemy o podobnym gatunku kobiet do towarzystwa, a jednak zupełnie innych- kurtyzanach.

Wikipedia sądzi, że są to:

(W kulturze chińskiej)
Od najdawniejszych czasów historycznych aż do utworzenia republiki socjalistycznej, prostytucja była w Chinach uznawana i popierana[1][2].
Mimo powszechności poligamii w starożytnych Chinach (zob. małżeństwo w Chinach) prostytucja była szeroko rozpowszechniona, miała ona jednak inny charakter niż na Zachodzie. Świadomy swego stanu i obowiązków Chińczyk regularnie odwiedzał domy uciech, choć niekoniecznie w celach seksualnych, raczej przeciwnie, żeby od seksu nieco odpocząć. Mężczyźni mogli zaspokajać swe potrzeby seksualne w domu i z kilkoma żonami. Poza domem szukali więc tego, czego im często brakowało w domu: partnerstwa duchowego, konwersacji, muzyki, śpiewu itp. Mężczyźni udawali się do domów publicznych i mieszkań kurtyzan przede wszystkim po to, by spędzić przyjemnie czas w towarzystwie pięknych i wykształconych kobiet, które umiały śpiewać, tańczyć, grać na jakimś instrumencie muzycznym, recytować wiersze i zabawiać gości interesującą konwersacją. Odwiedziny u prostytutki kończyły się zwykle stosunkiem płciowym chodziło jednak w takim kontakcie o porozumienie wyższego rzędu między mężczyzną a kobietą. Właściciele domów publicznych musieli więc łożyć na wykształcenie prostytutek.

Chińskie kurtyzany mimo wszystko nie były to zwykłe ulicznice. Wymagano od nich umiejętności, znajomości różnorodnych afrodyzjaków,... Wszystkiego, co może podniecić i zadowolić klienta.
Oczywiście czytałam książkę, w której młoda dziewczyna została sprzedana, aby  jej rodzina mogła przeżyć w ciężkich latach głodu, biedy i cierpienia.
Trafia do zwykłego burdelu, ale jako że jest niezwykle piękna, sprzedana zostaje to bardziej elitarnego ośrodka. Poznaje wiele ludzi, czasem jest to dla niej korzystne, czasem nie. Wojna nie pozwala o sobie zapomnieć, dobre czasy się kończą, nadchodzi czas niepokoju. Miao znowu spotyka się z tym, przez co została wysłana do tego świata. Bieda, głód, cierpienie. I tak dalej i dalej... naprawdę warta przeczytania. Szukając okładki tej książki w Google Grafika, aby wkleić ją na bloga, zauważyłam, że Pani Miao Sing napisała jeszcze jedną książkę o "chińskiej kurtyzanie", a dokładniej "Chińska kurtyzana. Tortury miłości". Stawiając na moją inteligencję i spostrzegawczość, śmiem sądzić, że jest to kontynuacja tej kultowej biografii. Tak więc wspaniale, czytajcie! Gdy ja przeczytam, na pewno nie dam wam spokoju i chętnie się z wami tym podzielę. ;D

środa, 25 stycznia 2012

SZAROOKA gejsza

Czas zacząć pisać o czymś konkretnym, a że jestem chora, wątpię, że mi to wyjdzie. Ale spróbuję! Do odważnych świat należy, a że świat zdobył już internet, mi pozostało wkupić się w jego łaski.
Tak więc tematem dzisiejszych rozmyślań są gejsze. Według wikipedii to : 

Gejsza (jap. 芸者 geisha?) – osoba o umiejętnościach artystycznych; termin powstał w epoce Tokugawa.
Składa się on z wyrazu gei (sztuka) i sha (osoba), lub w Kioto gei (sztuka) i ko (kobieta). Chodzi tu o osobę uprawiającą tradycyjne, japońskie rodzaje sztuki, innymi słowy - artystę. W dialekcie regionu Kansai (w tym Kioto) używa się terminu geiko.
Gejsze są mistrzyniami w sztuce konwersacji, tańca, śpiewu i gry na tradycyjnych instrumentach japońskich (np. na shamisenie). Zajmują się też kaligrafią, ikebaną i innymi sztukami japońskimi. Zanim kobieta zostanie gejszą musi przejść sześcioletni okres bycia maiko.
Tradycja gejszy wywodzi się od mężczyzn-błaznów taiko-mochi lub hōkan (odpowiedników występujących w szlacheckiej Polsce błaznów). W późniejszych czasach dołączały do tego zawodu kobiety, dla odróżnienia zwane onna-geisha czyli "kobieta gejsza". Obecnie gejszami zostają wyłącznie kobiety.
Gejsze są sprzedajnymi kobietami ale nie w takim znaczeniu jak wyobrażają to sobie często europejczycy i amerykanie. Gejsze to zasadniczo tancerki, które były od wczesnej młodości kształcone w tańcu, śpiewie i grze na trzystrunowej gitarze samisen, bębenku lub flecie. Uczyły się także dobrych manier, poznawały literaturę i poezję...

Ble, ble, ble. Japonia, kraj kwitnącej wiśni, jest taki piękny! A tu wikipedia zanudza nas podręcznikowymi opisami. Tak więc. Cała moja fascynacja nimi zaczęła się od obejrzenia filmu pt. "Wyznania Gejszy" . Piękny! Ale już go nie pamiętam .. W każdym razie ostatnio przeczytałam książkę, od której ten film się wywodzi. Mistrzostwo.Byłam zaszokowana, że autor, który, jaki można się domyśleć po tym, ze był mężczyzną, nie był gejszą.  Mimo to tak wspaniale opisał te wszystkie emocje, odczucia. No genialne, no! Ale postanowiłam, że nie będę nigdzie pisała o niej opinii. Jest taka niewinna, a jednocześnie, odważna, więc sądzę, że tylko bym popsuła to arcydzieło. Ale polecam! :D


Ponieważ jestem wredna i nie potrafię się powstrzymać od zgryźliwych komentarzy, więc chciałam zapytać...
Dlaczego Sayuri ma tutaj niebieskie gały?! Przecież w książce jest tak wspaniale opisane, jak jej szare oczy doprowadzały mężczyzn do szału... A tu niebieski?! :(
Nie, nie, nie! Nie mogę. Ale wybaczam im to. Na samą myśl o tym filmie i książce mam zbyt dobry humor! I tak w ogóle, to przeczytajcie... Ola będzie z was dumna! :))

Pierwszy (leniwy)

W pierwszym poście powinnam napisać, o czym będzie ten blog, kim jestem itp. Z racji tego, że jest to zbyt typowe, nie zrobię tego. Z czasem się dowiecie. Jeśli jednak nie macie tyle cierpliwości, nie zobaczycie losów mego bloga. Trudno. Pocieszę się jednak tym, że jest w internecie jeszcze kilku szaleńców, którzy niczym hazardziści, stawiają wszystko i jednak go przeczytają. Nie jestem pewna, czy będzie on tak tragiczny, że będzie potrzebne duże poświęcenie, aby go przeczytać, jednak dziękuję, że odważyliście się na przygodę ze mną. Mimo zapowiedzi, blog pewnie będzie nudny, gdyż jestem leniwa. Posty też nie będą się pojawiały regularnie, gdyż (jak wyżej)- jestem leniwa! Tak więc powodzenia. Mocnych nerwów. Cierpliwości.